"ŁKS, klubem
Łodzi jest!" - krzyknęła grupa kiboli klubu z al. Unii jeszcze przed rozpoczęciem 19. edycji KSW w Łodzi. Kolejny raz dali o sobie znać podczas czwartej walki, między Antonim Chmielewskim a Amerykaninem Mattem Horwichem. Po pierwszym gongu, ryknęli "Chmielewski, ch... ci na imię!". Ale kilkunastu tysięczna publiczność gali była zmuszona do wysłuchiwania jeszcze bardziej chamskich okrzyków m.in. "Śmierć, śmierć żydzewskiej k...!" oraz takich, które były skierowane do polskiego zawodnika. "Złam mu
kręgosłup, hej Horwich, złam mu kręgosłup!" - wyli. Kiedy Chmielewski bronił się przed kolejnymi ciosami Amerykanina, wtedy kibole najgłośniej krzyczęli "Dobij go, dobij go!".
Okrzyki pseudokibiców nie podobały się reszcie widzów, którzy próbowali je zagłuszyć głośnymi gwizdami.
Ostatecznie 30-letni zawodnik Gwardii
Warszawa przegrał walkę w dogrywce. Kibole ŁKS byli szczęśliwi.