POLECAMY! Niesamowita metamorfoza Jana Tomaszewskiego. Chce Zbigniewa Bońka na czele PZPN!
W ostatnich sześciu kolejkach ŁKS zdobył 10 punktów. Więcej w tym czasie zgromadziły tylko cztery drużyny, a tyle samo Korona Kielce i Lech
Poznań. Lokalny rywal, czyli Widzew, którego ełkaesiacy ograli niedawno na jego stadionie, uzbierał w tym czasie o połowę mniej.
Coraz lepsze wyniki drużyny ukoronowane wygraną w derbach nie mają jednak przełożenia na frekwencję na meczach beniaminka, podobnie zresztą jak klasa rywala. Choć w ostatni weekend do
Łodzi przyjechała broniąca tytułu Wisła
Kraków, na stadion przy al. Unii wybrało się zaledwie 3887 kibiców (w tym ok. 600 z Krakowa). Dla porównania w poprzednim sezonie, gdy ełkaesiacy biegali jeszcze po pierwszoligowych boiskach, mecz z Kolejarzem Stróże obejrzało 3916 kibiców, a z Dolcanem Ząbki - 4270.
Dlaczego frekwencja na ŁKS-ie jest tak dramatycznie niska? Na pewno duży wpływ ma stan obiektu. Stadion przy al. Unii, nazywany od lat "Estadio da gruz", do oglądania spotkań piłkarskich z pewnością nie zachęca. - Poza tym trybuny ograniczyły się nam do "galery", która - nie oszukujmy się - nie jest sektorem rodzinnym. Wielu kibiców z zasobniejszym portfelem, którzy chodzili na dającą przed laty namiastkę komfortu trybunę, teraz na mecze po prostu nie przychodzi. Bo nie chce siedzieć na "galerze" i brać udziału w czynnym dopingu. Trybuna, na którą wcześniej wchodzili, została teraz wyłączona, a z tej dostawionej za bramką niewiele widać - dodaje Kenig.
Choć koszykówce do popularności piłki nożnej jest w Polsce daleko, to na mecze łódzkich koszykarzy przychodzi więcej kibiców. Dzień przed meczem z Wisłą w Atlas Arenie ŁKS dopingowały ponad cztery tysiące ludzi. I to mimo że beniaminek TBL nie grał wtedy z mistrzem kraju, lecz z jedną z najsłabszych drużyn w lidze - Kotwicą
Kołobrzeg. Wcześniejszy mecz z Anwilem obejrzało ponad 7 tys. kibiców, a w klubie wierzą, że na najbliższe spotkanie wybierze się ich przynajmniej o trzy tysiące więcej. Jeśli to się uda, ŁKS ustanowi rekord frekwencji w historii halowych sportów drużynowych w Polsce.
Sędzia wypaczył wynik meczu ŁKS. Ale ukarany nie zostanie!
Oczywiście mecze na koszykarzy są tańsze, a nowoczesna hala jest przyjemniejszym miejscem do oglądania sportu niż zniszczony stadion. Ale wszystkiego w ten sposób wytłumaczyć się nie da. Podobnie zresztą jak ceną biletów, która na mecze piłkarzy jest... najniższa w Polsce. - Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego na bardzo atrakcyjny mecz z mistrzem Polski, i to zaraz po wygranych derbach, nie wyprzedano wszystkich biletów już kilka dni wcześniej. Drużyna gra coraz lepiej, mamy najtańsze bilety w lidze, a nasz stadion ma najmniejszą pojemność [5239 bez sektora gości - przyp. red.]. To dla mnie naprawdę niezrozumiałe - dziwi się Kenig. - Myślę, że przede wszystkim przykro jest zawodnikom. Ich ciężka praca, którą wykonali w ostatnim czasie z trenerem Michałem Probierzem, nie jest nagradzana przez pełną frekwencję na stadionie.
Podobnie wypowiada się także szkoleniowiec ŁKS-u. - Jestem zaskoczony, że po naszych wygranych i przede wszystkim dobrej grze tak mało ludzi przychodzi na stadion. Patrząc na frekwencję w meczu z Wisłą, zastanawiam się, po co w Łodzi stadiony na 20 czy 30 tysięcy miejsc. Lepiej wybudować jeden na 10 tys., może wtedy uda się go zapełnić - uważa Probierz.
W tym roku ełkaesiacy zagrają w Łodzi jeszcze z Ruchem Chorzów (5 listopada), Jagiellonią Białystok (26 listopada) i Śląskiem
Wrocław (10 grudnia).
ŁKS idzie na rekord! 10.016 kibiców w Atlas Arenie!? "Zabierzcie żony, dzieci, tesciowe, kochanki"