POLECAMY! Tomasz Kłos tłumaczy, dlaczego Michał Probierz wcześniej nie przejął ŁKS
48-letni trener prowadził drużynę z al. Unii w latach 2008-2010. W debiutanckim sezonie w ekstraklasie zajął z ŁKS siódme miejsce. Z powodu braku licencji na następny rok, klub został zdegradowany do pierwszej ligi. Drużyna prowadzona przez Wesołowskiego nie wywalczyła jednak awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Rozmowa z Grzegorzem Wesołowskim*
Jerzy Walczyk: Co u pana słychać?
Grzegorz Wesołowski: Po nieudanym epizodzie w Olimpii
Elbląg wróciłem do
Łodzi. Mam dużo wolnego czasu i będę teraz oglądać dużo meczów.
Dlaczego odszedł pan z Olimpii?
- To długa i skomplikowana sprawa. Nie ukrywam, że w
Elblągu poniosłem sportową porażkę. Na początku mojej pracy drużyna spisywała się nawet bardzo dobrze, ale później przyszedł kryzys. Nie potrafiliśmy wygrać meczu w lidze i szefowie klubu nie wytrzymali presji.
Pojawiły się informację, że za wszelką cenę nie chciał pan odchodzić z Elbląga. To prawda?
- Nie. Olimpia dawno nie występowała na tak wysokim szczeblu rozgrywek, jak w obecnym sezonie. Ciśnienie na zajęcie wysokiej pozycji w lidze było ogromne, ale skład nie gwarantował wyników na miarę oczekiwań. Przed sezonem działacze podpisali ze mną kontrakt, z którego później nie zamierzali się wywiązywać. W cywilizowanym świecie każdą umowę można rozwiązać za porozumieniem stron. W Elblągu przez długi czas uważano jednak inaczej. Sprawa toczyła się tygodniami, ale usiedliśmy w końcu do stołu i zawarliśmy ugodę.
Ma pan propozycje z innych klubów?
- Na razie jestem bezrobotny. Poniedziałkowe spotkanie ŁKS z Koroną Kielce w Młodej Ekstraklasie, było pierwsze, które obejrzałem już jako wolny trener.
Jak pan ocenia grę ŁKS w ekstraklasie?
- Przede wszystkim jestem pod wrażeniem zwycięstwa z Koroną w
Kielcach. Piłkarze prowadzeni przez Michała Probierza zasłużenie zdobyli trzy punkty. Bardzo podobał mi się także mecz w Młodej Ekstraklasie. Rzadko się zdarza, żeby w jednym spotkaniu padło aż osiem goli. Z ogromną przyjemnością oglądałem grę Pawła Golańskiego, który wraca do wysokiej formy. Uważam, że działacze ŁKS powinni zrobić wszystko, żeby przedłużyć jego wypożyczenie do końca sezonu.
Kiedy prowadził pan drużynę z al. Unii w ekstraklasie, nie bał się pan stawiać na młodych graczy, czyli Artura Gieragę, Szymona Salskiego czy Damiana Pawlaka. Teraz trudno znaleźć młodego zawodnika w podstawowym składzie ŁKS.
- Każdy piłkarz oprócz umiejętności potrzebuje też dużo szczęścia w swojej karierze. Musi trafić na odpowiedniego trenera i czas, w którym będzie mógł się pokazać z jak najlepszej strony. Gieraga i Salski muszą teraz uzbroić się w cierpliwość i dojrzeć do tego, aby wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce.
Wraca pan jeszcze myślami do czasów, kiedy prowadził pan ŁKS w ekstraklasie, a na rozgrywki zakończył na wysokiej siódmej pozycji?
- Tak, ale w następnym sezonie nie udało się nam awansować do ekstraklasy. Straciłem posadą trenera w klubie i musiałem wyjechać z Łodzi. ŁKS jednak zawsze będę dobrze wspominał. W końcu jestem wychowankiem tego klubu.
Łódź będzie miała nowy stadion. Który najładniejszy? ZAGŁOSUJ