Po dwóch zwycięstwach z rzędu w niedzielę koszykarze
ŁKS przegrali w Atlas Arenie z Polpharmą 83:96. Bohaterem spotkania został Brandon Haazard, który zdobył dla gości aż 45 punktów, ustanawiając tym samym nowy rekord Tauron Basket Ligi. - To, że mieliśmy w swoich szeregach Brandona, który grał jak natchniony, było głównym powodem naszego zwycięstwa. Oczywiście wygrała cała drużyna, ale nie da się ukryć, że to on był dzisiaj egzekutorem - przyznał po meczu Wojciech Kamiński.
Trener Polpharmy nie ukrywał zadowolenia z udanego rewanżu na łodzianach, z którymi na początku
marca przegrali nieoczekiwanie we własnej hali. - Bardzo chcieliśmy zrewanżować się za wcześniejszą porażkę - stwierdził Kamiński. - ŁKS szukał swoich szans i walczył do końca, za co należą mu się słowa uznania i brawa. Pomimo że cały czas prowadziliśmy, to byliśmy nękani i ten mecz nie był taki spokojny, jak mógł być - dodał szkoleniowiec gości.
Jako pierwszy powód wygranej Polpharmy fantastyczną grę Hazzarda podaje także Piotr Zych. - Na pewno Brandon zaskoczył nas skutecznością, ale też w wielu przypadkach sami zaczęliśmy go zachęcać, licząc chyba na jakiś cud, że w końcu przestanie trafiać. Gdyby grał jeszcze trzecią, czwartą czy piątą część meczu to pewnie dalej by dziurawił kosz. To jest jeden element, który zadecydował o naszej porażce - przyznał po spotkaniu szkoleniowiec ŁKS.
I dodał: - Drugim było fatalne wejście w mecz. Przewaga Polpharmy z pierwszych minut, gdy szybko zbudowała 14, 15 punktów przewagi [20:4 po sześciu minutach gry - przyp. red.], utrzymała się już do końca. Słabo również broniliśmy, o czym świadczy 73 proc. skuteczności gości za dwa punkty. Poza tym na pewno grę utrudniała nam trochę nieobecność Michała Michalaka i Filipa Keniga [pierwszy wyleciał do USA na Nike Hoop Summit, drugi przebywa w Chinach - przyp.red.]. Do tej pory byliśmy w mocno okrojonym składzie, a ich brak jeszcze bardziej utrudnił rotacje. To pewnie zostało gdzieś w nogach zawodników. To też był problem, ale musimy sobie z nim jakoś poradzić, bo nie mamy na to żadnego wpływu - zakończył Zych.
Do końca sezonu koszykarzom ŁKS pozostały jeszcze cztery mecze. Pierwszy z nich rozegrają już w środę, gdy w
Koszalinie zmierzą się z AZS.