Mecz z Widzewem miał być w Bydgoszczy świętem. Po pierwsze, długo nie grała tam tak znana drużyna (Zawisza to ledwie drugoligowiec), a po drugie, klub odbudować pomaga Zbigniew Boniek, jego wychowanek, który wielką karierę zrobił w Widzewie. Ale święta nie było. Była za to wojna. Już przed meczem z policją walczyli miejscowi chuligani, a potem bitwa przeniosła się na trybuny. Było do tego stopnia niebezpiecznie, że tuż przed końcem pierwszej połowy sędzia był zmuszony przerwać mecz na prawie 20 minut.
A co działo się na boisku? Przez pierwsze pół godziny przewagę miał grający w rezerwowym składzie Widzew, końcówka należała za to do gospodarzy. Ale gola zdobyli goście. W 17. min Maciej Dąbrowski za lekko podał piłkę do swojego bramkarza, przejął ją Piotr Grzelczak i przelobował Łukasza Zapałę.
Od początku drugiej połowy zaatakowali gospodarze, ale nie potrafili pokonać Bartosza Kanieckiego. Strzelali za to widzewiacy. W 65. min podanie Przemysława Oziębały wykorzystał Łukasz Grzeszczyk, a kilka minut później zamienili się rolami. Wtedy nie było już wątpliwości, że mecz jest rozstrzygnięty.
- Cieszę się z awansu do kolejnej rundy, tym bardziej że dałem szansę piłkarzom, którzy ostatnio nie grali - mówi trener Andrzej Kretek. - Jestem zadowolony z wyniku, ale na pewno przed nami jeszcze sporo pracy.
Zawisza - Widzew 0:3 (0:1)
Gole: Grzelczak (17.), Grzeszczyk (65.), Oziębała (68.)
Zawisza: Zawisza: Zapała - Stefańczyk, Dąbrowski, Galdino Ż, Warczachowski - Juszkiewicz - Kanik, Szczepan, Tabaczyński (70. Tarnowski), Wójcicki (80. Maziarz) - Okińczyc (63. Ślifirczyk).
Widzew: Kaniecki - Ben Radhia, Ukah, Pinheiro, Zawadzki - Grischok Ż (62. Budka), Arriero (46. Panka Ż), Grzeszczyk, Grzelak - Oziębała, Grzelczak.
Sędziował: Marcin Szrek z Kielc
Widzów: 6000