17 i 18 marca w Atlas Arenie cztery najsilniejsze europejskie kluby zagrają o miano najlepszego w Lidze Mistrzów. Gospodarz - PGE Skra - ma zagwarantowany występ w półfinale. O pozostałe trzy miejsca walczy 12 drużyn. Po pierwszych spotkaniach - we wtorek i środę blisko awansu do kolejnej rundy są z pierwszej ćwiartki Arkas Izmir (pokonał w Kędzierzynie Zaksę) i Lokomotiw Nowosybirsk (3:1 z Generali Unterhachingna wyjeździe). Szansa na polski półfinał w Final Four zmalała więc znacznie. A przecież według przepisów europejskiej federacji jeśli do finału dojdą dwie drużyny z jednego kraju, obie muszą spotkać się w półfinale.
W drugiej grupie są trzy zespoły z Włoch: Trentino Volley, Lube Banca Macerata i Bre Banca Lannutti Cuneo oraz belgijskie Noliko Maaseik. Ta ostatnia drużyna przegrała u siebie z Trentino 0:3 i ma tylko teoretyczne szanse na odrobienie strat we Włoszech. Ciekawie jest w drugiej parze, gdzie Cuneo, choć grało bez swojej największej gwiazdy, czyli Nikoli Grbicia (zastępował go znany z Resovii Michele Baranowicz), pokonało na wyjeździe Maceratę. Wszystko wskazuje więc, że do Łodzi przyjedzie albo Cuneo, albo Trentino. I to jednen z tych zespołów trafi na PGE Skrę.
Dlaczego? Bo w ostatniej czwórce zdecydowanym faworytem jest Zenit Kazań. Mistrz Rosji pokonał we Francji Stade Poitevin Poitiers 3:2 i u siebie nie powinien mieć kłopotów z odniesieniem zwycięstwa. Jeśli tak się stanie, trafi na lepszego z pary VfB Friedrichshafen - Tours VB. Bliżej sukcesu są Niemcy, który z zwyciężyli u siebie 3:0. Każda z tych drużyn jest teoretycznie słabsza od Zenitu, więc bardzo prawdopodobny jest rosyjski półfinał druży z Kazania i Nowosybirska.
Rewanże zostaną rozegrane za tydzień. Żeby awansować trzeba wygrać dwukrotnie. Jeśli będzie remis, to zwycięzcę wyłoni tzw. złoty set. Wszystkich uczestników turnieju finałowego w Atlas Arenie poznamy 1 marca.