Bełchatowianie w tym sezonie zmierzyli się już z wszystkimi rywalami z tzw. wielkiej czwórki. U siebie odnieśli komplet zwycięstw, za to z wyjazdów zdołali przywieźć tylko punkt. To pokazuje, że drużynie wciąż jeszcze brakuje trochę do najwyższej klasy. Nie można jednak zapominać, że zespół jest nowy, a w odpowiednim zgraniu przeszkadzają mu kłopoty z kontuzjami.
Na początku pojedynku w Jastrzębiu siatkarze z Bełchatowa sprawiali wrażenie niezbyt skoncentrowanych. Objawiało się to ogromną - jak na Skrę - liczbą błędów. W dwóch pierwszych setach popełnili ich aż 19 (gospodarze tylko dziesięć), zaś w trzech kolejnych o osiem mniej. A przecież byli coraz bardziej zmęczeni. Trudno wtedy marzyć o korzystnym wyniku. Nawet Mariusz Wlazły częściej niż zwykle, bo czterokrotnie, atakował w auty.
Zanosiło się, że grający z ogromnym ryzykiem jastrzębianie łatwo zdobędą komplet punktów, tak jak półtora tygodnia temu Resovia. Tym razem jednak grę odmieniły zmiany przeprowadzone przez Miguela Falascę. Najpierw skutecznego, ale rozkojarzonego Samuela Tuię zastąpił Stephane Antiga, a później ten pierwszy wrócił na boisko za Facundo Conte. Bełchatowianie zaczęli wreszcie demonstrować swój ogromny atut, jakim jest zagrywka. Wlazły, Antiga i Tuia raz za razem zmuszali przeciwników do najwyższego wysiłku, a obaj Francuzi bardzo dobrze spisywali się w ataku.
Szkoda tylko, że zabrakło w kadrze kontuzjowanego Daniela Plińskiego, bowiem przydałby się zmiennik mocno zmęczonemu Karolowi Kłosowi. Po raz pierwszy od dziesięciu kolejek zakończył on mecz z zerowym dorobkiem bloków. A przecież ma ich już na koncie aż 46.
Dobra gra PGE Skry zmusiła rywali do utrzymywania ryzyka w ataku, a to w końcu musiało przełożyć się na pomyłki. Nawet świetnie grający Michał Kubiak popełniał błąd za błędem i stało się jasne, że zwycięzcę wyłoni tie-break. W nim równo było do zmiany stron, przy której Jastrzębski Węgiel prowadził 8:7. Wtedy klasę pokazał Kubiak, wybrany MVP spotkania. Dzięki niemu gospodarze prowadzili 11:8. Siatkarze PGE Skry nie rezygnowali i po zagrywkach Wlazłego mieli szansę na remis, lecz przy kontrze Antiga nadepnął na linię trzeciego metra. Ale i to nie złamało gości, którzy przy wyniku 13:14 mieli znakomitą szansę na wyrównanie. Niestety, Wlazły zaatakował w blok i czwarta porażka w tym sezonie stała się faktem.
W sobotę o godz. 15 PGE Skra zmierzy się w hali Energia z Transferem
Bydgoszcz.
Jastrzębski Węgiel - PGE Skra 3:2
Sety: 25:21, 25:22, 19:25, 20:25, 15:13.
Jastrzębski Węgiel: Masny 1, Kubiak 22, Bontje 10, Marechal 10, Gierczyński 8, Pajenk 11, Wojtaszek (libero) oraz Popiwczak, Łasko, Czarnowski 4, Filipow.
PGE Skra: Uriarte, Tuia 17, Kłos 8, Wlazły 25, Conte 4, Wrona 8, Zatorski (libero) oraz Antiga 12, Maćkowiak 1, Brdjović 1.
Pozostałe
wyniki: Zaksa Kędzierzyn-Koźle - AZS Politechnika Warszawska 3:0, Asseco Resovia - Effector
Kielce 3:0, Cerrad Czarni Radom - Lotos Trefl
Gdańsk 3:1, BBTS Bielsko-Biała - Transfer Bydgoszcz 0:3. Mecz Indykpolu AZS Olsztyn z AZS
Częstochowa zakończył się po zamknięciu tego wydania "Wyborczej". Tabeli PGE Skra i Resovia mają po 39 punktów.