SIATKÓWKA. Jest już pewne, że 30 listopada pobity zostanie rekord frekwencji na meczach PlusLigi. Tego dnia zaplanowany jest mecz mistrza z wicemistrzem Polski. Szefowie PGE Skry wymyślili, żeby został on rozegrany w łódzkiej Atlas Arenie, dzięki czemu będzie mogło go obejrzeć znacznie więcej kibiców niż w mającej niespełna 3 tys. miejsc Energii.
Zainteresowanie przeszło jednak ich oczekiwania... Sprzedaż biletów zaczęła się w poniedziałek. - I już po godzinie ludzie kupili ponad 6 tys. - opowiada Grzegorz Stawinoga, wiceprezes bełchatowskiego klubu. Według niego wejściówek już nie ma, poza nielicznymi w sektorze przeznaczonym dla fanów rzeszowskiej drużyny. - Może niewielka liczba pojawi się jeszcze w sprzedaży, jeśli nie wszyscy posiadacze karnetów będą chcieli przyjechać do
Łodzi - dodaje Stawinoga.
Wszystko więc wskazuje na to, że spotkanie na szczycie PlusLigi obejrzy ponad 12 tys. kibiców. To cztery razy więcej niż na spotkaniach PGE Skry w
Bełchatowie i dwa razy więcej niż wynosi dotychczasowy rekord w siatkarskiej ekstraklasie. - Zainteresowanie potwierdza, że był to fajny pomysł. Mecz jest bardzo atrakcyjny, ponieważ zmierzą się dwie najlepsze drużyny poprzedniego sezonu, a poza tym po zdobyciu przez Polskę mistrzostwa świata zainteresowanie siatkówką jeszcze wzrosło - uważa Mariusz Wlazły, kapitan PGE Skry.
Na boisku będzie można zobaczyć aż dziewięciu mistrzów świata: Wlazłego, Michała Winiarskiego, Karola Kłosa i Andrzeja Wronę z PGE Skry oraz Fabiana Drzyzgę, Piotra Nowakowskiego, Dawida Konarskiego, Krzysztofa Ignaczaka i Rafała Buszka z Asseco Resovii, a także brązowych medalistów: Jochena Schöpsa oraz Ferdinanda Tille.
Przypomnijmy, że drużyna z Bełchatowa w tym sezonie spotkania grupowe Ligi Mistrzów rozgrywa w swojej hali. Przeciwnicy nie są bowiem na tyle atrakcyjni, żeby zapełnić
Atlas Arenę. Ale już w fazie play-off mistrzowie Polski zapewne przeniosą się do Łodzi. Z awansem nie powinni mieć kłopotów, co pokazał środowy mecz z Jihostrojem Czeskie Budziejowice. PGE Skra nie zagrała na swoim najwyższym poziomie, co jednak nie przeszkodziło jej w odniesieniu pewnego zwycięstwa.
Bełchatowianie aż 15 punktów zdobyli zagrywką, a jako jedyny asa nie zaliczył Karol Kłos. Pięć miał Wlazły, który jednak nie błyszczał w ataku. - Ciężko utrzymywać wysoki poziom, gdy się mało trenuje i gra. Przez ostatnie dwa tygodnie tylko raz byłem na siłowni - tłumaczy najlepszy siatkarz mistrzostw świata. - Poza tym czuję się mocno zmęczony. Po meczu w
Radomiu miałem kilka dni wolnego, ale to za mało, by się odpowiednio zregenerować. Kiedyś moja forma musiała zejść, lecz jestem spokojny, bo to później zaprocentuje.
Wlazły tłumaczy, dlaczego jego drużyna przegrała seta z niżej notowanym rywalem. - Czesi grali bez żadnej presji, dlatego mogli ryzykować. Ciekawy jestem, jak by się zachowali, gdyby musieli zdobyć punkty? - kończy. Zaś trener Miguel Falasca twierdzi, że nie przejmuje się stratą seta: - Nie ma znaczenia, czy wygramy 3:0 czy 3:1. Najważniejsze, jak gramy.
W następnej kolejce - 19 listopada - PGE Skra podejmie Precurę Antwerpia, która pokonała Hypo Tirol Innsbruck 3:1. Wcześniej czekają ją trzy spotkania PlusLigi, najbliższe już w sobotę z Effectorem
Kielce.