SIATKÓWKA. W teorii bełchatowscy zmiennicy są lepszymi zawodnikami od podstawowych MKS Banimeksu
Będzin. Pięciu z nich to byli lub obecni reprezentanci, a Andrzej Wrona, Nicolas Marechal i Srecko Lisinac to medaliści mistrzostw świata i Europy. Mimo to zostali zbici przez drużynę, którą tworzyli weteran Jakub Oczko, Mariusz Gaca, Adrian Hunek, Mikołaj Sarnecki czy Michał Żuk. W ten sposób licznik kolejnych zwycięstw ligowych mistrza Polski zatrzymał się na liczbie 22, a rekord wygranych w jednym sezonie wynosi 13!
Trener Miguel Angel Falasca od kilku tygodni stara się zmieniać skład, by największe i najbardziej obciążone gwiazdy mogły odpocząć. Nie miało to większego wpływu na
wyniki, bo jeśli nie mógł grać Michał Winiarski, byli Facundo Conte, Nicolas Uriarte i Mariusz Wlazły. Gdy ten ostatni pauzował, zastępujący go Maciej Muzaj został wybrany na najlepszego zawodnika meczu w
Częstochowie, ponieważ miał obok siebie znakomicie współpracujących Argentyńczyków.
Poza tym od kilkunastu dni forma drużyny zaczęła spadać. Ogromne problemy z zagrywką widać było już w spotkaniach z Asseco Resovią i Hypo Tirolem Innsbruck. Nie miały wpływu na końcowy wynik, gdyż gwiazdy świetnie blokowały, broniły i atakowały. Przypomnijmy jednak, że w Austrii bełchatowianie oddali rywalom aż 24 punkty po zepsutych serwach.
Ale nawet w słabszej formie PGE Skra powinna, a wręcz musiała sobie poradzić z najsłabszą drużyną w PlusLidze. W ostatni weekend wolne dostali Conte i Karol Kłos. Podczas sobotniego przedmeczowego treningu urazu doznał Wlazły, dlatego na boisko z podstawowych zawodników wyszli tylko środkowi. A jak mówi siatkarskie powiedzenie, oni meczu nie wygrywają. I tak się stało, ponieważ zmiennicy zawiedli. Inaczej się gra, gdy obok są Wlazły, Conte czy Winiarski, a Uriarte błyskawicznymi wystawami gubi blok.
Bez silnej zagrywki, z wolniej grającym Aleksą Brdjoviciem, PGE Skra była tylko tłem dla beniaminka z Będzina. Pierwszego seta udało jej się wygrać, choć nie bez problemów. W trzech kolejnych goście dominowali już zdecydowanie. Pomogli im rywale, popełniając aż 23 błędy serwisowe. Mieli tylko sześć asów, z czego połowę w pierwszej partii. Tyle samo razy pomylili się w pięciosetowym pojedynku z Lotosem Treflem
Gdańsk, ale zdobyli wówczas serwami aż 17 punktów. I byli Wlazły i Conte, którzy potrafili zdobywać punkty w najtrudniejszych sytuacjach.
W sobotę ze skrzydłowych tylko Marechal miał dodatni bilans (różnica zdobytych punktów i błędów).
Wynik atakującego Muzaja to minus jeden, a Wojciecha Włodarczyka - minus pięć. Drużyna popełniła aż 12 błędów w ataku, a 13-krotnie pozwoliła się zablokować. To w sumie kolejny oddany set. Szkoleniowiec próbował ratować sytuację, wprowadzając na boisko pod koniec trzeciego seta Winiarskiego i Uriarte, lecz nie udało się powstrzymać rozpędzonego zespołu z Będzina.
- Dla nas punkty są ważne, ale nie najważniejsze - skomentował Falasca. Zapowiedział też, że mimo niepowodzenia będzie dawał zmiennikom kolejne szanse, bo spotkanie z MKS Banimeksem pokazało, że brakuje im przede wszystkim doświadczenia i ogrania.
Następne spotkanie w PlusLidze PGE Skra rozegra w sobotę, a jej rywalem będzie w hali Energia teoretycznie silniejszy z beniaminków Cuprum Lublin. To pierwszy w tym sezonie tydzień, kiedy siatkarze będą mogli spokojnie popracować, bowiem nie ma też w planie Ligi Mistrzów. Przegrana nie zmieniła sytuacji mistrza Polski w tabeli PlusLigi.
PGE Skra - MKS Banimex Będzin 1:3
Sety: 27:25, 18:25, 20:25, 17:25
PGE Skra: Brdjović, Włodarczyk 7, Wrona 8, Muzaj 13, Marechal 12, Lisinac 9, Piechocki (libero) oraz Uriarte, Winiarski 8
MKS Banimex: Oczko 3, Hebda 20, Gaca 2, Sarnecki 14, Żuk 11, Hunek 9, Milczarek (libero) oraz Mierzejewski (libero), Kowalski, Warda 1