Siatkarze PGE Skry do meczu z Effectorem przystąpili świeżo po zatruciu pokarmowym, które wyeliminowało niektórych zawodników z treningu. Jak zapowiadał jednak Grzegorz Stawinoga, wiceprezes klubu, większość zawodników doszła już do siebie i mogła bez problemów wyjść na boisko.
I rzeczywiście, trener Miguel Angel Falasca postawił na mocną szóstkę. Od początku zagrali m.in. Facundo Conte, Mariusz Wlazły czy Karol Kłos. Warto zaznaczyć, że dwaj ostatni zawodnicy nie polecieli na środowy mecz Ligi Mistrzów z Cucine Lube Civitanova.
Bełchatowianie świetnie rozpoczęli mecz. W ładnym stylu wygrali pierwszego seta, a ich domeną był bardzo dobry atak. W tym elemencie brylowali niemal wszyscy siatkarze (aż 73 proc. skuteczności!), a szczególnie Francuz Nicolas Marechal. PGE Skra pewnie zwyciężyła oddając 16 punktów.
W drugiej partii bełchatowianie polepszyli swoje przyjęcie i znów świetnie prezentowali się w ofensywie. Do tego dołożyli skuteczny blok i po niespełna godzinie gry było już 2:0.
W kolejnym secie Effector zaczął nawiązywać walkę z drużyną z Bełchatowa. Żadna z ekip nie chciała przegrać tej partii, dlatego obie drużyny walczyły na przewagi. Po wyrównanej końcówce ostatecznie do kielczanie wygrali 34:32.
Wygrana dała Effectorowi wiatr w żagle. Podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza zaczęli grać jeszcze lepiej i zasłużenie wygrali kolejnego seta. Szczególnie dobrze prezentował się m.in. znany kibicom z reprezentacji Polski Mateusz Bieniek. Bełchatowianie zreflektowali się dopiero w tie-breaku. Ostatecznie na własnym boisku wywalczyli tylko dwa punkty. "Tylko", bo prowadzili już 2:0 i to po świetnej grze.
W piątek bełchatowianie zagrają z MKS Będzin.
PGE Skra
Bełchatów - Effector
Kielce 3:2
Sety: 25:16, 25:22, 32:34, 19:25, 15:9
PGE Skra: Uriarte, Conte, Lisinac, Wlazły, Marechal, Kłos, Piechocki (libero) oraz Milczarek (libero), Stanković, Marcyniak, Gromadowski, Rodriguez,
Effector: Kędzierski, Vitiuk, Bieniek, Jungiewicz, Stolc, Maćkowiak, Sobczak (libero) oraz Biniek (libero), Komenda, Szymański