Po raz drugi w historii PGE Skra zagra w fazie pucharowej z turecką drużyną. Pierwszy kontakt nie był udany, bo trzy lata temu niespodziewanie odpadła w 1/12 finału z Arkasem Izmir, przegrywając w Atlas Arenie tzw. złotego seta. Teraz rywal jest teoretycznie słabszy, co nie znaczy jednak, że bełchatowian czeka łatwe zadanie. Ostrzeżeniem powinny być wyniki Ziraatu Bankasi w grupie, kiedy po dwa razy pokonał solidnych rywali, jakimi są VfB Friedrichshafen i Paris Volley. Mimo to jest chyba najsłabszym z zespołów, które zajęły pierwsze miejsca w grupach.
Mariusz Wlazły podkreśla, że jeśli nie gra się dobrze, w tej fazie Ligi Mistrzów można przegrać z każdym. - Dobrze jednak, że nie trafiliśmy na Zenit Kazań, ale o tym rozmawialiśmy już po losowaniu. Musimy się skupić na Ziraacie, który jest wymagającym przeciwnikiem, nie tylko pod względem siatkarskim. Trzeba też przeciwstawić się gierkom pozaboiskowym, z których Turcy są znani - zaznacza kapitan drużyny.
- Skra musi wygrać za trzy punkty, bo rewanż w Ankarze będzie bardzo trudny - uważa Dariusz Stanicki, były reprezentant Polski mieszkający w Turcji. Jego zdaniem Ziraat przyjedzie do
Łodzi trochę rozbity po ligowej porażce z Fenerbahce Stambuł, w którym Stanicki jest menedżerem. Drużyna będzie jednak silniejsza, bo hiszpański trener Fernando Munoz Benitez nie musi przejmować się limitem obcokrajowców. A ma ich w zespole pięciu: dwóch atakujących (Szweda Marcusa Nilssona i Estończyka Oliviera Venno) i trzech przyjmujących (Holendra Jeroena Rauwerdinka, Portugalczyka Alexandre Fereirę i Kubańczyka Leonardo Leyvę). Ten ostatni został zakontraktowany na początku lutego, a wcześniej grał w Korei. Do tego dochodzą reprezentanci Turcji: świetny libero Serhan Kilic i rozgrywający Husseyin Koc.
Jeśli PGE Skra zagra tak jak przeciwko Zaksie Kędzierzyn-Koźle czy Asseco Resovii, powinna poradzić sobie z piątą drużyną tureckiej ekstraklasy. - Jesteśmy w dobrej formie, co potwierdzają nasze spotkania w Pucharze Polski, który wygraliśmy z Zaksą oraz Resovią. Szczególnie drugi z tych meczów był dla nas bardzo ważny. Przez te kilka dni niewiele się zmieniło - uważa trener Miguel Falasca. Tyle tylko, że w sobotę jego podopieczni zostali rozbici przez Lotos Trefl. - Było to trudne spotkanie, a my trochę źle do niego podeszliśmy. Do tego doszło zmęczenie spowodowane nie tylko częstą grą, ale i podróżami - tłumaczy Hiszpan. - Naszym celem jest zdobycie mistrzostwa Polski, ale też jak najlepsza postawa w Lidze Mistrzów. Cały czas musimy być silni, bo w PlusLidze teraz każdy mecz jest jak finał. Do tego gramy co trzy dni, a to wpływa nie tylko na naszą formę fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną - dodaje.
Problemem PGE Skry jest nie tylko zmęczenie, ale i choroby kluczowych zawodników. - Facundo Conte rzeczywiście był chory [w
Gdańsku - przyp. red.] i nie jesteśmy pewni, czy zagra przeciwko Ziraatowi. Większy problem mamy jednak z Nicolasem Marechalem, który również narzekał na infekcję. Szanse na jego środowy występ wynoszą 50 na 50 - mówi Miguel Falasca.
Jeśli Francuza zabraknie, zastąpi go Israel Rodriguez, w poprzednim sezonie zawodnik Ziraatu. Dzięki jego świetnej grze zespół z Ankary niespodziewanie zakończył poprzednie rozgrywki na trzeciej pozycji, wyprzedzając m.in. Fenerbahce. - Dobrze wspominam swój pobyt w Ankarze - podkreśla hiszpański przyjmujący. Dlaczego więc odszedł po sukcesie? - Po kilku latach włodarze klubu zdecydowali się wdrożyć nowy projekt, który wiązał się z dużymi zmianami. Rywale mają kilku dobrych zawodników na poziomie reprezentacyjnym, więc są mocni. Ziraat nie odda żadnego punktu za darmo. Trzeba jednak skupić się na sobie i jeśli będziemy grali dobrze i szybko, jesteśmy w stanie wygrać - uważa Rodriguez.
Mariusz Wlazły twierdzi, że mecze Ligi Mistrzów zawsze są ciężkie i specyficzne, szczególnie w play-off. - Tutaj są już bardzo dobre drużyny, które nie bez powodu znalazły się wśród najlepszych - dodaje i przypomina: - Kilkakrotnie graliśmy już z zespołami z Turcji i te spotkania dla nas układały się różnie. W środę czeka nas jednak kolejny mecz i nowa historia, dlatego nie ma co porównywać tego spotkania do poprzednich. O tym, kto wygra, będzie decydowała dyspozycja dnia. My jesteśmy w pełni zdeterminowani i podejdziemy do meczu z koncentracją, by zagrać jak najlepiej.
Tradycyjnie już w Łodzi PGE Skra może liczyć na głośny doping, który już sparaliżował niejednego przeciwnika. - W Atlas Arenie czujemy wsparcie kibiców, szczególnie że zazwyczaj gramy przy komplecie publiczności. Wszystko wskazuje na to, że w środę będzie podobnie. Sprzedaliśmy już 8 tys. biletów, a pozostałe 2 tys. zapewne rozejdą się przed meczem - zapewnia Konrad Piechocki, prezes klubu.
Rewanż zostanie rozegrany za dwa tygodnie w Turcji. Na zwycięzcę czeka albo Zenit Kazań, albo Lotos Trefl. W pozostałych parach zmierzą się: Tours VB - Biełogorie Biełgorod, ASSE-Lennik - Trentino, Arkas Izmir - Cuccine Lube Civitanova i Halkbank Ankara - DHL Modena.
PGE SKRA - ZIRAAT BANKASI ANKARA, ŚRODA, GODZ. 18.