Aby zagrać w finale PlusLigi, PGE Skra nie może pozwolić sobie już na wpadkę w rundzie zasadniczej. Nic więc dziwnego, że do Olsztyna na mecz z Indykpolem AZS bełchatowianie pojechali w pełni zmotywowani i gotowi do walki. Trener Philippe Blain postawił też na sprawdzony skład, w którym jego zespół ostatnio gra bardzo dobrze.
Tyle, że to olsztynianie lepiej rozpoczęli mecz, bo od prowadzenia 4:0. Kiepsko spisywał się przede wszystkim lider PGE Skry, czyli Facundo Conte. Argentyńczyk słabo przyjmował, a także został zablokowany przez rywali. Blain od razu zareagował i wziął czas. Ale po przerwie bełchatowianie wciąż nie mogli odnaleźć się w hali Urania. Zablokowany został
Mariusz Wlazły, a pierwszy punkt zdobyli dopiero po zepsutym serwisie Miłosza Zniszczoła. Z minuty na minutę bełchatowianie na boisku czuli się jednak coraz lepiej. Zaczęli aktywnie grać w obronie i asekuracji. Po dwóch udanych atakach Srećko Lisinaca oraz Conte PGE Skra wyszła już na prowadzenie (11:10). W drugiej części seta bełchatowianie uruchomili swoje największe bronie: mocną zagrywkę i szczelny blok, a w ataku szalał Nicolas Marechal. Efekt? Zwycięstwo 25:19 i pierwszy z trzech kroków do wygranej w całym meczu.
Co ciekawe, drugi set również rozpoczął się od prowadzenia gospodarzy (6:4). Na pierwszej przerwie technicznej role się jednak odwróciły, bo to bełchatowianie wygrywali jednym punktem. Z czasem Indykpol AZS zaczął popełniać błędy, a przewaga PGE Skry powiększała się. Przy stanie 14:11 dla bełchatowian o czas poprosił Andrea Gardini, trener gospodarzy. To nie był jednak koniec emocji. Indykpol AZS zaczął lepiej grać w polu serwisowym i sprawiał bełchatowianom sporo problemów mocnymi zagrywkami. Dzięki temu gospodarze wyszli na prowadzenie i zrodzili nadzieję na zwycięstwo. Ale sami też oddali PGE Skrze inicjatywę, bo w końcówce, mimo prowadzenia, grali chaotyczną
siatkówkę. Aby wyłonić zwycięzcę, grano na przewagi. I choć obie drużyny nie ustrzegły się prostych błędów, to seta dość szczęśliwym asem serwisowym zakończył Conte.
Trzeci set był najbardziej wyrównany, ale w końcówce przyjezdni znów dominowali na boisku. Ponownie bełchatowianie uruchomili swój blok, dzięki któremu zbudowali trzypunktową przewagę. Nie oddali jej już do końca spotkania i wywalczyli trzy punkty, choć nie bez problemów
W sobotę bełchatowianie zmierzą się u siebie z BBTS Bielsko-Biała.
Indykpol AZS Olsztyn - PGE Skra
Bełchatów 0:3
Sety: 19:25, 27:29, 23:25
Indykpol AZS: Woicki, Waliński, Zniszczoł, Oivanen, Bednorz, Koelwijn, Potera (libero) oraz Stoilović, Bieńkowski
PGE Skra: Uriarte, Conte, Kłos, Wlazły, Marechal, Lisinac, Piechocki (libero)