Puchar Polski to jedyne rozgrywki, gdzie drużyna teoretycznie słabsza jest w stanie wyeliminować faworyta. Udowodnili to Budowlani, którzy sześć lat temu sensacyjnie sięgnęli po to trofeum, będąc zupełnym nowicjuszem w krajowej siatkówce. W nagrodę zagrali w Lidze Mistrzów.
Dziś łódzki zespół jest silniejszy od tamtego, ale szanse na sukces ma mniejsze. Dlaczego? Bo przeciwnicy są zdecydowanie mocniejsi, zwłaszcza Chemik Police i Atom Trefl
Sopot, mające w składzie gwiazdy światowej siatkówki. Gdyby z Chemika wyjąć Madelaynne Montano, Helenę Havelkovą i Stefanę Veljković, łodzianki nie stałyby wcale na straconej pozycji. To jednak niemożliwe, dlatego trzeba liczyć na superdyspozycję Budowlanych i słabszy dzień faworytek.
Łódzki zespół od czwartku jest już w
Kaliszu, gdzie zostanie rozegrany turniej finałowy. Trenerzy już od kilkunastu dni mają komfort pracy, ponieważ wszystkie siatkarki są zdrowe. A jak to jest ważne, pokazały dwa ostatnie spotkania w Orlen Lidze i ćwierćfinał Pucharu Polski. Budowlani dwukrotnie pokonali MKS
Dąbrowa Górnicza, który wyprzedził ich w tabeli, zaś w pierwszym pojedynku play-off o prawo gry o piąte miejsce nie dali szans na wyjeździe Aluprofowi Bielsko-Biała.
- Chemik jest zdecydowanym faworytem, ale my nie mamy nic do stracenia - mówi Marcin Chudzik, prezes łódzkiego klubu. A trener Jacek Pasiński dodaje, że półfinał będzie trudniejszy niż finał.
Początek meczu Budowlanych z Chemikiem w sobotę o godz. 14.45, a o godz. 18 Muszynianka zmierzy się z Atomem Treflem Sopot. Finał w niedzielę o 14.45 (transmisje w Polsacie Sport).